Marzena Surówka
Też pokonam tę drogę i sobie poradzę...
17 lat to w życiu człowieka okres, kiedy się dojrzewa. To właśnie w tym wieku w organizmie Marzeny zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Ból nóg, rąk, trzęsienie dłoni, widzenie podwójne, w końcu utrata wzroku. Szereg badań, ale nikt nie był w stanie postawić diagnozy. Były podejrzenia SM, jednak lekarze cały czas szukali, to trwało bardzo długo. W końcu lekarz, który prowadził Marzenę zaprosił ją na rozmowę i powiedział – dziewczyno, Ty masz poważny stan stwardnienia rozsianego w najgorszej postaci. Po rozmowie trafiła do kliniki neurologii w Krakowie, wtedy była już sparaliżowana w 70%. Nie było dla niej możliwości leczenia programowego gdyż stan był bardzo poważny. Niemal od razu poddano ją leczeniu chemioterapią, które trwało kilka lat. Gdy sytuacja się w miarę ustabilizowała, Marzenie udało się wyjść z niedowładu. SM spowodowało u mnie to, że w wieku 17 lat stałam się osobą zależną właściwie od wszystkich. Czy to mnie bolało? tak bolało – bolało mnie psychicznie, nie mogłam sobie z tym poradzić.
Jak się z Tobą rozmawia, to jesteś żywą, energiczną i wesołą osobą. Jak to się stało, że po tak trudnych doświadczeniach udało Ci się zachować optymizm?
Wtedy pojawiła się książka.
Skąd znalazłaś siły na to, żeby jeszcze opisać te trudy życia?
Nie było planu, że powstanie książka. W pewnym momencie w szpitalu w Krakowie założyłam bloga i pomyślałam, a co mi szkodzi – przecież mogę opisać jak każdy dzień wyglądał i zrobiłam to. Po 7 latach znalazłam Tomka, który pisał książki coachingowe i skopiowałam wszystko jak leci z bloga do Word-a i wysłałam z zapytaniem: Panie Tomaszu, czy to by się nadawało na książkę?. Długo nie dostawałam odpowiedzi. Po jakimś czasie dostałam odpowiedź, zrobiłam książkę, która tak naprawdę powstała z dnia na dzień. Bałam się ją publikować, ponieważ dotarło do mnie że oddałam ludziom moją intymność.
A praca?
Swoją pierwszą stronę www. napisałam w wieku 13 lat i jakoś mi tak zostało zamiłowanie do komputerów. Wygrywałam konkursy informatyczne, zostałam grafikiem komputerowym. W międzyczasie zajęłam się fotografią – 2 lata temu zostałam mistrzem makrofotografii województwa małopolskiego. Zajmuję się, też pisaniem tekstów, czy projektowaniem 3D. Łączę to wszystko żeby było kreatywnie. Pracuję też w agencji PR, jestem opiekunem klienta, pracuję z ciekawymi ludźmi.
Poza pracą jestem molem książkowym. Choroba sprawia mi ogromną trudność, dlatego muszę znać swoje ograniczenia i mówić dość – gdy jest za dużo.
No właśnie, a praca zdalna – przecież często jest tak, że zacierają się bariery praca – dom. Jak sobie z tym radzisz?
Prędzej nie potrafiłam tego kontrolować i robiłam, a jeszcze to, jeszcze tamto i naliczało się dużo więcej godzin. Dziś? – Dziś dotarło do mnie, że mimo tylu lat z SM nie znam wciąż mojego organizmu na tyle. Dlatego staram się odpoczywać w międzyczasie i znalazłam balans. 🙂
Kim jesteś dziś z perspektywy tych wszystkich lat?
Na chwilę obecną, jestem osobą, która ma ogromny bagaż doświadczeń i potrafię docenić nawet najdrobniejszą rzecz. Cała ta sytuacja…jestem za nią wdzięczna, bo dzięki niej zostały przy mnie osoby, które już zawsze ze mną zostaną.
Tyle przeżyłaś, ale jak Ty to robisz, że masz tak niesamowitą radość w głosie?
Dobre pytanie. Ja Iwona nic takiego nie robię. Budzę się rano i chcę pracować. Po pracy chcę przeczytać książkę. Uwielbiam pokonywać swoje ograniczenia, uwielbiam chodzić w góry i co z tego, że inni wejdą w 2 godziny a ja w 6 godzin? – nieważne! i co z tego ?! ja też wejdę ! – też pokonam tę drogę i sobie poradzę.
Ta radość – dziś widzę drugą szansę od życia. Robię to co lubię, mam czas na swoje pasje. Diagnozą właściwie dostałam drugie życie.
Iwona Lewandowska