Kinga Spierewka

Kinga Spierewka

Kinga opowiedz nam swoją historię.

W tym roku skończę 22 lata. Jestem studentką III roku filologii francuskiej. Zawsze mnie ciągnęło do języków obcych. Jako dziecko byłam chętna do wszystkiego, wszystko mnie interesowało i fascynowało. Pamiętam, że naukę języka angielskiego od słuchania kaset. Już w podstawówce zetknęłam się z językiem francuskim w kulturze.

No i od tamtego momentu język angielski i francuski to moje dwie wielkie miłości.

Masz też trzecią miłość?

Tak, jest to język włoski. Jakoś zawsze chciałam się go nauczyć. Było mi łatwiej, bo podłapałam trochę od mojej mamy, która lubi i fascynuje się Włochami. Włoski jest podobny do francuskiego, więc łatwo było mi się go nauczyć.

Gdzieś tam po drodze był jeszcze język norweski, język niemiecki i język hiszpański.

Cenisz sobie poczucie humoru, prawda?

Tak, to prawda. Zawsze byłam żywiołowa i gadatliwa i cenię sobie to poczucie humoru. Ogólnie dużo wolnego czasu poświęcam na komedię, które czytam lub oglądam.

Ze względu na języki obce wybrałaś właśnie taką ścieżkę rozwoju?

Marzyła mi się lingwistyka na Uniwersytecie Warszawskim i chociaż się tam dostałam na studia, to jednak życie napisało swój scenariusz. Wybrałam wariant B, filologię francuską na Uniwersytecie Śląskim. Nie  żałuję tej decyzji, bo poznałam ciekawych ludzi i dało mi to dużo nowych okazji. Mam też poczucie, że nie marnuję czasu.

Kinga, jaki Ty znalazłaś klucz na to Twoje szczęście? – jesteś energiczna, uśmiechasz  się praktycznie cały czas.

Moja choroba jest postępująca i bez ciągłej rehabilitacji ciężko byłoby zachować jakąkolwiek sprawność. Ta choroba od dziecka przykuła mnie do wózka i jedynym sposobem było się z nią pogodzić. Nie miałam innej opcji. Jestem już dorosła i jedyne, co może mi dać leczenie to to, że może spowolnić chorobę.

Mama mi zawsze powtarzała, jak byłam dzieckiem, żebym nie martwiła się tym, że dzieci ciągle biegają i są bardzo aktywne. Mówiła, że muszę dać sobie czas. Poczekać, więc ten czas wykorzystałam na czytanie i na naukę. Skupiałam się na opanowywaniu nowych rzeczy. Wybrałam sobie taką taktykę i jakoś bardzo wtedy mojej niepełnosprawności nie czułam.

Nauczyłam się też pokory. Zamiast bujać w obłokach, robiłam to, co mogę robić. Największym wyznacznikiem, jak zmieniło się moje podejście, do niepełnosprawności jest to, że kiedyś mnie dotykało, jak dzieci pytały, co mi się stało i czy jestem chora. Dziś też pytają, ale ja dziś uśmiecham się i podchodzę do tego na luzie.

Kim jest Kinga dziś po latach tych wszystkich doświadczeń z niepełnosprawnością?

No dzisiaj Kinga jest bardziej optymistycznie nastawioną do życia dziewczyną. Przez swoją wiedzę i doświadczenie wiem już dziś na pewno, że tylko poczucie humoru i pokora są w stanie pomóc mi przetrwać i pogodzić się z tym, jak wygląda sytuacja. Jestem osobą pełną mobilizacji. Zauważam możliwości, które dziś mamy. To, jakie są obecnie udogodnienia i pomoce i to, że zawsze gdzieś ten sposób jest, tylko trzeba umieć drążyć, szukać i dopytywać. Widzę dziś, że jestem w stanie spełniać swoje marzenia. Otworzyłam się też na innych. Na to, że potrzebuję pomocy innych osób, ale to nie znaczy, że będzie to pomoc z łaski, tylko autentycznie oni chcą mi pomóc.  Dzięki temu dostrzegam, że widzą mnie jako człowieka i że jestem czymś więcej, niż tylko swoim wózkiem czy moją niepełnosprawnością.

Kinga, jakie masz marzenia?.

Na pewno chciałabym więcej podróżować. Dotąd podróżowałam głównie po Polsce. Kocham góry, mamy piękne wszystkie cztery pory roku i każda z nich jest cudowna w każdym miejscu.

Ze względu na moją znajomość języków obcych, chciałabym zobaczyć Francję, kraje frankofońskie, Włochy, Wielką Brytanię i wszystkie kraje antyczne tak dalece, jak to jest możliwe.

Chciałabym jeszcze studiować na Oxfordzie albo w Cambridge.

Chcesz coś jeszcze powiedzieć? Może osobom z niepełnosprawnościami, które stają właśnie przed ważną decyzją  życiową.

Na pewno to, że nie wolno się poddawać. Niepełnosprawność dziś nie jest końcem  świata. Ważna jest determinacja i duch walki, który dobrze wpływa na nasze życie. Ważne jest, żeby cały czas coś robić.

Wiem, że często wspominam o mojej mamie, ale uważam, że jest najsilniejszą i najbardziej inspirującą osobą, jaką znam. Chciałabym mieć przynajmniej połowę jej życiowej mądrości i cenię sobie jej opinię w wielu sprawach. Mama mi zawsze powtarzała, że ważne jest, żeby robić to co się kocha. Tak, żeby sprawiało nam to chociaż trochę przyjemności. Nie wiemy przecież jaka czeka nas przyszłość. A dzięki temu mamy po co wstawać i mamy też poczucie, że to co robimy ma sens. Ważne jest też, żeby w tym co robimy znaleźć element humoru i zabawy, to też pomaga w relacjach z pełnosprawnymi.

Bardzo mnie zainspirowała wypowiedź Renaty w jej wywiadzie. Powiedziała, że nie powinniśmy użalać się nad sobą. Chciałabym, żebyśmy my jako społeczność osób z niepełnosprawnościami byli spostrzegani jako osoby, które pomimo tego co los dał – prą do przodu.

Obserwuję wielu ludzi, którzy są bardziej niepełnosprawni niż ja i dokonują niesamowitych rzeczy, więc jest się od kogo uczyć 😊

 

Dziękuję za rozmowę

Iwona Lewandowka